Lustrzanki i kompakty – dwa światy fotografii cyfrowej


Dokonując wyboru aparatu cyfrowego warto uświadamiać sobie, że istnieje zasadniczy podział cyfrówek na dwie kategorie: lustrzanki oraz aparaty z optyką wbudowaną na stałe (niektórzy określają je mianem aparatów kompaktowych). Są to dwie kompletnie od siebie różne kategorie aparatów cyfrowych, spełniające zupełnie odmienne potrzeby swoich właścicieli. Na dobrą sprawę wybór aparatu cyfrowego nie powinien zaczynać się od rozważania – Canon, Nikon, czy coś innego – ale przede wszystkim od decyzji – kompakt czy lustrzanka.

Cyfrowe lustrzanki są zwykle bardzo do siebie podobne. Śmiało można stwierdzić, że brak wśród nich „prostych” konstrukcji – każda lustrzanka reprezentuje sobą raczej wyższy niż niższy poziom. Owszem, rozpiętość cenowa bywa przeogromna – od niecałych dwóch, do niecałych dwudziestu tysięcy. Jednak górna półka lustrzanek to strefa zainteresowań zawodowców, potrzebujących konkretnej cechy aparatu, np. możliwości wykonywania zdjęć seryjnych z jak największą ich ilością na sekundę. Kompakty potrafią być bardziej zróżnicowane – bywają konstrukcje miniaturowe, o wymiarach telefonu komórkowego, okrojone ze wszystkiego do absolutnego minimum, bywają konstrukcje „średnie”, bardziej bogato wyposażone, oraz modele całkiem „duże”, często trudne do odróżnienia od lustrzanki, oferowane też w podobnej co lustrzanka cenie. Zasadniczą cechą wyróżniającą aparaty kompaktowe jest właśnie optyka wbudowana na stałe – rodzi to poważne konsekwencje, o czym za chwilę.

Pełnokrwiste lustrzanki to takie aparaty, które mają możliwość szybkiej i prostej wymiany obiektywu. Jednocześnie posiadają mechanizm opuszczanego lustra, dzięki któremu fotografujący obserwuje fotografowany obiekt przez zastosowany obiektyw, bez pośrednictwa jakiejkolwiek elektroniki. Niektóre aparaty kompaktowe wyglądają tak jak lustrzanki i bywają przedstawiane przez sprzedawców w taki sposób, żeby nieświadomy niczego klient odniósł wrażenie, że ma do czynienia z lustrzanką. Ale jeżeli spojrzysz prosto w obiektyw, to mając do czynienia z prawdziwą lustrzanką zobaczysz obraz taki, jak byś patrzył w obiektyw lornetki „z drugiej strony”.

Nawet najlepsze cyfrowe kompakty zwykle są zbyt wolne, by używać ich do fotografii szybko poruszających się obiektów, jak np. dzieciaków grających w piłkę. W przeciwieństwie do nich lustrzanki działają szybko i sprawnie, zupełnie tak jak aparaty analogowe, skąd też znacznie lepiej nadają się do robienia zdjęć poruszających się obiektów. Nie wiem, jak obecnie wyglądają kompaktowe konstrukcje z najwyższej półki, ale wtedy, kiedy interesował mnie temat kompaktu, to nawet najdroższa i wysublimowana konstrukcja, nie będąca lustrzanką z prawdziwego zdarzenia, była wolniejsza i znacznie bardziej kłopotliwa w użyciu niż lustrzanka. Jest to praktycznie najważniejsza różnica pomiędzy cyfrowym kompaktem a cyfrową lustrzanką. Wszystkie kompakty — bez względu na cenę — działają o niebo wolniej od lustrzanek. Praktycznie każdy kompakt, po wciśnięciu migawki, „zastyga” na kilka sekund - skąd często nie wiadomo, w którym właściwie momencie jest robione zdjęcie. Jeżeli obiekt szybko się porusza, to jakkolwiek aparat zrobi w końcu zdjęcie, to zazwyczaj uchwyci nie to ujęcie, na którym Ci zależało. Tymczasem lustrzanki „cykają” zupełnie tak, jak aparaty analogowe – „cyk” i już, raz po razie. Proszę nie mylić tego pojęcia z możliwością robienia serii zdjęć, ileś tam klatek na sekundę. Chodzi o to, że w lustrzance mogę wciskać migawkę tak często, jak chcę - i zawsze zrobię zdjęcie (wyjątkiem jest sytuacja, kiedy korzystam z powolnej karty pamięci, a trzaśnięte raz-za-razem fotki przepełniły już wewnętrzny bufor aparatu). Jednak w kompakcie zawsze jest tak, że muszę czekać, aż aparat będzie gotowy na zrobienie następnego zdjęcia. Jest to heca występująca w mniejszym lub większym nasileniu w każdym cyfrowym kompakcie, bez względu na jego cenę, bez względu na zastosowany w nim nośnik pamięci - CF, SD, obojętnie czy są to karty w swoim szybszym czy wolniejszym wydaniu. Niestety, ten ciekawy szczegół jest bardzo często pomijany zarówno w testach przeprowadzanych przez redakcje fachowych magazynów, nie mówiąc już o producentach.

Całkiem możliwe, że już pojawiły się konstrukcje kompaktowe, działające szybko i sprawnie. W zasadzie nie widzę powodu, dlaczego kompakt miałby być tak wolny, jak to opisałem. Z całą pewnością prędzej czy później wszystkie kompakty będą reagować na wciśnięcie spustu migawki tak szybko, jak lustrzanki - jest to tylko kwestia czasu. Jak na razie problem powolnej reakcji jest problemem większości kompaktowych konstrukcji. Nawet jeżeli będzie należał definitywnie do przeszłości, to kompakt dalej będzie się znacząco różnił od lustrzanki... niewymienną optyką! O tym za chwilę.

Trzeba wspomnieć, że problem z wyborem mamy zaledwie od kilku lat, gdyż do niedawna lustrzanki i kompakty dzieliła przepaść kategorii cenowej. Tymczasem dzisiaj może się okazać, że za „wypasiony” kompakt trzeba będzie zapłacić więcej, niż za prostą lustrzankę.

Dzisiejsze kompakty, nawet te co mają po 8MP i więcej, skazane są na korzystanie z elektronicznego trybu podglądu – obraz wyświetlany jest na maleńkim ekraniku, a to, co zostaje pokazane, zwykle jest spóźnione w stosunku do rzeczywistości o dobrą chwilę. Ciężko jest też wymagać, by ów sprzęt szybko i sprawnie dostosował ostrość do zmieniających się warunków widzianych przez obiektyw. Bywa to bardzo frustrujące. Tymczasem w cyfrowej lustrzance masz porządny, „analogowy” widok – to co widzi obiektyw, widzi też twoje oko. Żadnych opóźnień, żadnej bezwładności. Co też bardzo istotne – w elektronicznym wizjerze kompaktu widzisz tylko przybliżoną rzeczywistość, a przybliżenie to wynika… z ilości posiadanych przez ekranik pikseli. Nie sposób ocenić, czy to, na czym ci zależy, faktycznie zostało pokazane odpowiednio ostro, czy może autofocus skoncentrował się na czymś co jest pół metra dalej. O czymś takim jak miarodajny podgląd głębi ostrości można z tego samego powodu zapomnieć. Jedyną zaletą kompaktów są w zasadzie tylko małe rozmiary. Małym plusem jest jeszcze to, że mogą służyć jako miniaturowa kamera… ale my tu rozmawiamy o fotografii, nie o filmie.

Warto być świadomym tej zasadniczej różnicy między klasami aparatów cyfrowych, żeby móc podjąć najlepszą dla siebie decyzję co do wyboru sprzętu. Istnieje rzecz jasna jeszcze trzecia klasa sprzętu – cyfrowe „wkładki” do wielkoformatowych aparatów analogowych – zamiast filmu wrzuca się przystawkę, nierzadko o rozdzielczości prawie 40MP. Ale to jest sfera zainteresowań profesjonalistów, i to takich, co sporo już zarobili na swoim profesjonalizmie ;-)

Zwykle strony producentów sprzętu, tak jak i niektóre czasopisma, przedstawiają testy aparatów różnych producentów zestawiając ze sobą produkty w ramach tej samej klasy – kompakty z kompaktami, lustrzanki z lustrzankami. Bardzo słusznie. Zestawianie lustrzanki z kompaktem mija się z celem, podobnie jak zestawianie parametrów samochodów ciężarowych z osobowymi, lub osobowych – z ciągnikami rolniczymi. Niemniej zdarza się, że ktoś zamieści porównanie zdjęć zrobionych kompaktem i lustrzanką. Może wtedy wyjść na to, że jedno i drugie robi tak samo piękne zdjęcia… No tak, ale to całkiem niewykluczone, że małym i tanim kompaktem, w kontrolowanych warunkach, przy ISO 50 lub 100 zrobi się tak samo ładne zdjęcie, co lustrzanką ustawioną na ISO 400 i mającą tyle samo mega pikseli na matrycy. Pod warunkiem, że da się kompakcikowi trochę czasu na pobrzęczenie autofocusem … W realnych warunkach, przy poruszającym się obiekcie, jest sprawą bardzo trudną, by uzyskać podobne efekty kompaktem i lustrzanką. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę to, że ustawiając tę samą czułość w kompakcie osiągnie się znacznie większą „ziarnistość” na zdjęciu, niż w wypadku lustrzanki – sensory kompaktów generują po prostu więcej szumów. Stąd też w warunkach „bojowych” ciężko jest kompaktem uchwycić tę kompozycję, jaką się chce, dbając jeszcze o jakość zdjęcia – jeżeli owe „bojowe” warunki są mało dogodne, np. toczy się szybka akcja (z mojego własnego doświadczenia – nie udało mi się uchwycić kompaktem momentu, w którym ktoś właśnie wskakuje do wody – albo już wskoczył i dał nura, albo jeszcze do wody nie doleciał – wszystko z powodu powolności tej konstrukcji).

Nie dajcie się więc zwieść parametrom technicznym, sugerującym że 8MP kompakt byłby lepszym wyborem niż 6MP lustrzanka. Jakość zdjęcia z lustrzanki będzie nadal lepsza dzięki mniejszej ilości szumów, a ponadto lustrzanką zrobisz zdjęcie w takich warunkach, gdzie kompakt po prostu praktycznie się nie sprawdzi.

Zapewne ktoś mógłby mi zarzucić uprzedzenie do kompaktów. OK., przyznam, nie bawiłem się zbytnio kompaktami z najwyższej półki. Miałem kiedyś chęć kupić Minoltę A200, testowałem jeden egzemplarz. Szczere wrażenia? Piękny aparacik, cudeńko! Ale mimo wszystko znacznie bardziej opłacalnym wyborem był wtedy Nikon D50 – jeżeli już chciało się komuś wydać te same pieniądze…

Porównanie – słabe i mocne strony przeciwników

Mocne strony kompaktu



  • Małe rozmiary, lżejsze, często bezgłośne - jeżeli da się wyłączyć te idiotyczne piknięcia, którymi owe aparaciki przypominają, że coś robią.

  • Bardzo duża głębia ostrości. Ze względu na małe wymiary matrycy, kompakty wyposażone są w obiektywy o króciutkich ogniskowych – co w rezultacie daje ogromną głębię ostrości. Przy fotografowaniu portretowym jest to raczej wada, ale nie u cioci na imieninach! Niektóre kompakty wyposażono w ruchome wyświetlacze, które można odchylić i ustawić pod dowolnym kątem – możesz dzięki temu np. trzymać aparat na wysokości pasa i udawać, że nie robisz zdjęć, tylko się czymś bawisz… Ewentualnie możesz podnieść aparat wysoko nad głowę i nadal kontrolować, komu i czemu robisz zdjęcie.

  • Kompaktami zazwyczaj można nakręcić krótki film. Z dźwiękiem!

  • Kompakty często mają bardzo rozległy zakres ogniskowej, jest to nierzadko nawet 12-krotny zoom. Taka konstrukcja szkieł niestety ma swoje konsekwencje w osiąganej przez nie jakości, stąd nie wszyscy uważają ją za zaletę. Trzeba się też liczyć ze sporymi zniekształceniami perspektywy. Ale fakt pozostaje faktem.

Słabe strony kompaktu



  • Zazwyczaj jakość zdjęcia wykonanego kompaktem jest niższa niż zrobionego lustrzanką. Matryca zastosowana w kompaktach jest znacznie mniejszych rozmiarów, ma nierzadko 25-krotnie mniejszą powierzchnię. Sprzyja to powstawaniu szumów – zdjęcie wydaje się być w charakterystyczny sposób „ziarniste”, ewentualnie kontury i kolorowe powierzchnie wyglądają jak ulepione z plasteliny. Jednocześnie mniejsze piksele matrycy są mniej czułe. Stanowi to kolejny powód do narastania szumów, kiedy ustawisz aparat w tryb wyższej czułości – elektronika musi jeszcze mocniej podbić sygnał, a że wewnętrzny poziom szumów samej elektroniki jest taki sam – to w rezultacie daje większą „morkę” na kompakcie niż w lustrzance. Przez to, że czułość kompaktu zwykle plasuje się na mniejszej wartości ISO, więcej zdjęć wychodzi poruszonych i zamazanych – gdyż w automatycznym trybia aparat musi ustawić dłuższy czas naświetlania.

  • Kompakty, szczególnie te najmniejsze, są przeraźliwie powolne w działaniu. Wciskając spust migawki nigdy nie wiesz, w którym momencie aparat „trzaśnie” zdjęcie. Lepsze modele, wyglądające nieomalże jak lustrzanki, mogą mieć ten feler zredukowany do minimum, jednak wtedy zwykle kosztują więcej, niż przyzwoita lustrzanka. Pozostaje też kolejne ograniczenie, aktualne dla każdego kompaktu bez względu na cenę i zaawansowanie techniczne:

  • Niewymienna optyka. Wada wpisana w założenia aparatów kompaktowych. Tymczasem nie istnieje coś takiego jak uniwersalny obiektyw! Nie opracowano jeszcze konstrukcji łączącej w sobie wszystkie możliwe zalety. Pewne ograniczenia są czysto fizyczne, wynikające z zasad optyki. Jeżeli obiektyw ma ogniskową od 7 do 21, to nawet jeżeli stanowi ekwiwalent ogniskowej 35-105, to mimo wszystko zdjęcie przy ogniskowej 21 nie będzie wyglądać tak, jak zrobione lustrzanką z obiektywem 105 mm! Wynika to stąd, że każdy obiektyw, w zależności od ogniskowej, w specyficzny sposób zakrzywia linie fotografowanego obiektu. Stwierdzenie „odpowiednik ogniskowej 105mm” oznacza tylko tyle, że zdjęcie trzaśnięte przy ogniskowej 21mm zostało przycięte wymiarami matrycy, dając w efekcie kąt widzenia taki, jaki uzyskałoby się przy ogniskowej 105mm. Wspólny jest jedynie kąt widzenia! To nie to samo, co obraz uzyskiwany obiektywem o innej ogniskowej. Konkretne porównanie, jak „widzą” obiektywy o różnych ogniskowych, można znaleźć tutaj – zwróćcie uwagę, ten sam kadr, ale jakże inna fotografia!

  • Duża głębia ostrości, której nie da się zmniejszyć – dotyczy szczególnie kieszonkowych rozwiązań. Nie każdemu to odpowiada, szczególnie że o ile można głębię ostrości zwiększyć zaciągając przysłonę, to nie da się jej zmniejszyć, jeżeli optyka na to nie pozwala! No i zrób teraz klasyczny portret, niekoniecznie mając do dyspozycji "klasyczne" warunki…

  • Skomplikowane menu. Kolejna paskudna wada kompaktowych rozwiązań. Dotyczy szczególnie małych kompakcików. Żeby cokolwiek ustawić, trzeba się przedrzeć przez gąszcz zakamarków w menu, wcisnąć x-razy jeden guzik, pokręcić n-razy pokrętłem, a na koniec zatwierdzić jakimś tajemniczym przyciskiem, który w menu nazywa się inaczej, a na obudowie ma oznaczenie zupełnie inne. Tymczasem lustrzanki mają zwykle wszystko co trzeba wyciągnięte na obudowę, szczególnie przyciski sterujące podstawowymi parametrami. Tym samym poziomem ergonomii mogą się pochwalić jedynie duże kompakty, o wymiarach (i cenie) porównywalnych z lustrzanką.

  • Powolny podgląd. Korzystanie z ekranika LCD w kompakcie jest o tyle niewygodne, że obraz przezeń wyświetlany jest zwykle spóźniony w stosunku do rzeczywistości o te parę sekund. Machnij ręką przed obiektywem i porównaj to z obrazem na ekraniku podglądu, a zrozumiesz w czym rzecz. Jeżeli zależy ci na szybkim uchwyceniu jakiejś ciekawej akcji, to zapomnij o kompakcie. Wtedy, gdy twój aparat wyświetli akcję na ekranie, to sama akcja będzie należeć do przeszłości. Należałoby użyć wehikułu czasu, by ją sfotografować, a w takie cudo żaden kompakt nie został jeszcze wyposażony. Mówiąc zresztą o ciekawej akcji mam na myśli bynajmniej nie strzał w bramkę podczas meczu Górnik Zabrze – Wisła Kraków, ale choćby ciekawą minę, jaką zrobił mały berbeć kosztując soczku pomarańczowego, który okazał się być za kwaśny. Żeby cykać akcje na boisku, często trzeba mieć sprzęt wyciągający nawet i 8 klatek na sekundę, ciekawe ujęcie ciekawej akcji to często kwestia ułamka sekundy.

  • Autofokus w kompaktach bywa przeraźliwie powolny. Wyjątkiem są rzecz jasna aparaty „fixed focus” – gdzie ostrości się w ogóle nie ustawia, albo bardzo drogie, „duże” kompakty takie jak Minolta A200.

  • Używanie zmiennej ogniskowej w kompaktach może przyprawić o atak febry! Z wyjątkiem aparatów, które mają wbudowane obiektywy z normalnym, manualnym trybem zmiany ogniskowej, każdy kompakt mający jakąś tam krotność optycznego zooma, ma też dwa idiotyczne przyciski „przód” i „tył”, lub też „tele” i „wide”. Zanim silniczek sterujący obiektywem dorzęzi się wreszcie porządanej przez Ciebie pozycji, to co zamierzałeś sfotografować zwykle dawno już straciło cierpliwość. Pomijam fakt, że zwykle silniczek sterujący zoomem rzadko kiedy zatrzymuje się akurat na tej pozycji, gdy kadr według ciebie jest najbardziej odpowiedni. Trzeba często skakać w przód i tył, by wyrównać sobie to, w czym zawiódł silniczek. Pół biedy, jak jest miejsce, by gdzieś skoczyć…

No dobra, dość o kompaktach. Porozmawiajmy o lustrzankach

Mocne strony lustrzanki cyfrowej

  • Zdecydowanie lepsza jakość zdjęcia przy tej samej ilości megapikseli, co w kompakcie. Większy sensor jest mniej podatny na szumy i bardziej czuły na światło, co pozwala wycisnąć z niego lepsze rezultaty.

  • Lustrzanka cyfrowa jest praktycznie tak samo szybka jak analogowa – naciskasz spust migawki i jest zdjęcie. Żadnych opóźnień, jak w kompakcie. Owszem, lustrzanka potrafi się „zaciąć” przy robieniu dłuższej serii, kiedy ulegnie przepełnieniu bufor wewnętrzny aparatu, a założona karta pamięci nie należy do najszybszych. OK., ale jak założysz szybką kartę, wtedy trzaskasz serię bez żadnych opóźnień.

  • Lustrzanka działa natychmiast po włączeniu. Nie musi się „budzić” jak jakiś pecet, rozwijać wbudowanego obiektywu (pamiętaj o zdjęciu dekielka!), aktywować wszystkich bajerów – a tymczasem to coś, co zamierzałeś sfotografować, dawno już zwiało.

  • Zarządzanie energią. Kompakt zjada baterię w nieco szybszym tempie, szczególnie jak masz go non-stop włączonego i co kawałek przymierzasz się do zdjęcia. Aparat włączony, ale nie uzywany, wchodzi wprawdzie w tryb uśpienia, a jak jest „wybudzony”, to np. ostrzy obraz non-stop, bo działa mu podgląd na ekranie LCD, więc zachowuje się jak włączona kamera filmowa. Tymczasem lustrzankę możesz mieć włączoną przez cały dzień, a nie zmarnujesz wcale więcej niż 1% pojemności baterii. Lustrzanka nie musi „budzić się”, jest zresztą obudzona natychmiast po naciśnięciu migawki, kiedy każesz jej zrobić zdjęcie – w przeciwieństwie do kompaktu, który wraca do funkcjonalności przez dobrą chwilę.

  • Szybki autofocus. Lustrzanki nawet z niskiej półki mają znacznie szybszy autofocus niż kompakty, nawet te średniej klasy.

  • Podgląd „analogowy”. Widzisz dokładnie to, co widzi twój obiektyw, bez opóźnień, bez zniekształceń.

  • Szeroki wybór szkieł. Z nielicznymi wyjątkami (np. Nikon D40), możesz używać starych, dobrych szkieł, oraz tych nowych, nie zawsze znacznie lepszych. W każdym bądź razie masz wybór – a w kompakcie nie.

  • Szeroki zakres czułości. Jakkolwiek bywają różne kompakty, to zazwyczaj lustrzanki oferują nieco szerszy zakres ISO, od 200 do 1600 najmarniej, a co najważniejsze, spadek jakości bywa znacznie mniejszy przy dużym ISO niż w wypadku kompaktu.

  • Głębia ostrości taka, jakiej sobie życzysz. Lustrzanka, dzięki zastosowaniu „normalnych” obiektywów, pozwala wybrać głębię ostrości wedle możliwości oferowanej przez obiektyw. Zwykle zaś kompakty, szczególnie te małe, mają bardzo dużą głębię ostrości – nawet przy całkowicie otwartej przysłonie – gdyż ich wbudowane obiektywy mają bardzo krótkie ogniskowe.

Słabości cyfrowych lustrzanek

  • Lustrzanki są większe i cięższe. Mały kompaktowy aparacik mieszczący się w kieszonce marynarki jest jak browning – nikt go nie zauważy, dopóki go nie użyjesz.

  • Brak podglądu „na żywo” na ekranie LCD. No cóż, ta wada powoli odchodzi w przeszłość, nowe konstrukcje (jak Nikon D90, D300s) już coś takiego mają, a modeli lustrzanek wyposażonych w tę funkcję przybywa. Niemniej lustrzanki w zdecydowanej większości nie pozwalają na komponowanie kadru na wbudowanym ekranie LCD, ewentualnie tryb ten działa w sposób paskudnie niewygodny (jak w Nikonie D300). Dla niektórych może to być istotną wadą.

  • Podatność na kurz. Tak, tutaj dotykamy achillesowej pięty lustrzanek. Zmieniając obiektyw wystawiamy wnętrze aparatu na oddziaływanie kurzu, wszechobecnego w atmosferze! Kurz osiada na lustrze, a potem może przenieść się na matrycę. Odkurzanie matrycy to czynność ryzykowna, gdyż nieumiejętnie przeprowadzona może spowodować jeszcze większe zakurzenie, lub wręcz uszkodzenie sensora. Niektóre lustrzanki mają wbudowany system ultradźwiękowego czyszczenia matrycy po włączeniu aparatu. Jednak nie przesadzajmy – osobiście użytkując Nikona D50 z trzema różnymi obiektywami, zmieniając je dwa, trzy razy dziennie w czase wakacji nad morzem, nie dorobiłem się ani jednego pyłka na matrycy. Wystarczy zachowywać się ostrożnie i po problemie.

  • Cena. Praktycznie rzecz biorąc, nie ma tanich lustrzanek. Za każdą z nich trzeba dać konkretną cenę, znacznie wyższą niż za mały kompakcik. W miarę dobry, mały aparat kompaktowy można kupić za 500 zł. Za najtańszą lustrzankę – samo body – co najmniej 1500 zł (w 2007 roku). No cóż, coś za coś.

Podsumowanie

Zapewne można mi zarzucić, że nie lubię kompaktów. Tak, to prawda. Miałem dwa (Nikon Coolpix 5700, Nikon L20), używałem też w sumie kilku pożyczonych – Coolpix’a 4300, Minoltę Z3 i A200, Sony Cyber-Shot DSC-HX1 — i żaden z nich nie podbił mojego serca, z bardzo różnych zresztą względów. Miałem rzecz jasna w ręku jeszcze całe mnóstwo innych modeli małych kompakcików, będąc proszony o zrobienie komuś zdjęcia, były to Canony, Pentaxy, Panasoniki, Kodaki i Samsungi. Każdy robił na mnie podobne wrażenie. Oczywiście, nie przetestowałem wszystkiego, co tylko świat ujrzał na oczy. Być może są wyjątki wśród kompaktowych konstrukcji, których część wyżej wymienionych zarzutów nie dotyczy.

Oczywiście, jeżeli zależy Ci na małym urządzeńku, którym będziesz po prostu pstrykać wszystko dookoła, dokumentując otaczającą Cię rzeczywistość, jeżeli nie odróżniasz zdjęcia zrobionego obiektywem o ogniskowej 24mm od zrobionego 300-tką, zaś mówienie o jakichś głębiach ostrości brzmi dla Twych uszu bardzo egzotycznie - to faktycznie, mały tani kompakcik jest dla Ciebie.

Jeżeli jednak wybierasz kompakt tylko dlatego, że nie stać cię na lustrzankę – to mam dla ciebie lepszą propozycję. Kup lustrzankę analogową, jakąś tanią i używaną! Będzie w cenie przeciętnego kompaktu (sprawdź na Allegro, ile teraz kosztuje Nikon F65 lub superancki Canon EOS 50, a zrozumiesz o czym mówię). Potem wywołany film daj do zeskanowania w ProfiLab-ie. Będziesz mieć wersję cyfrową! Nierzadko znacznie lepszej jakości niż cokolwiek uzyskanego z kompaktu, na jaki będzie cię stać. Za jakiś czas będziesz w stanie kupić cyfrowe body – a obiektywy zostaną te same! Przynajmniej część Twojej inwestycji będzie mieć charakter trwały.

Oczywiście, możesz uznać, że wydawanie kilkuset złotych więcej na lustrzankę mija się z celem, bo Tobie wystarczą możliwości w miarę zaawansowanego kompaktu i będziesz z niego długo zadowolony. Bardzo dobrze! Nie chcę tu nikogo za wszelką cenę odwodzić od kupowania kompaktu. Po prostu dobrze jest być świadomym dokonywanego wyboru. Wiadomo też, że pewne wady kompaktów mogą być z czasem usuwane, ich konstrukcje - ulepszane, więc różnice - poza tymi "strategicznymi" - mogą się zacząć zacierać.

Na zakończenie – nie uważam bynajmniej, że kompaktem nie da się zrobić dobrego zdjęcia! Wprawny artysta z wyobraźnią weźmie do ręki cokolwiek bądź i zrobi z tego dzieło sztuki, podczas gdy człowiek bez polotu nie da rady zrobić nawet z lekka ciekawego zdjęcia, obojętnie jak „dobry” da mu się do ręki aparat.