Krótki poradnik dla nieśmiałych
Jakże często chciałoby się wziąć w garść aparat i ruszyć w miasto… ale nie po to, by robić zdjęcia martwym murom! One bywają też ciekawe, ale czasem ma się ochotę uwiecznić przede wszystkim ludzi. I tu pojawia się bariera w postaci nieśmiałości… sam nie mam osobowości zawodowego paparazzi, liczę się z odczuciami drugich, ale nie ma szans, by podchodzić do każdego i pytać go o pozwolenie na „cyknięcie” fotki. Zresztą, takie ujęcia są zwykle (a właściwie nawet zawsze) pozbawione pewnego naturalnego aromatu. Często dla osiągnięcia zamierzonego efektu jest wręcz niezbędne, by pozostać niezauważonym. Osoba pozująca do zdjęcia, uprzednio zapytana o zgodę, zwykle jest bardzo rozkojarzona taką niecodzienną propozycją, usiłuje pozować, robi dziwaczne miny, sili się na naturalność, mruży oczy, krzywi usta… czysty koszmar! Idealną sytuacją jest, kiedy albo pozostaniemy niezauważeni, albo zauważeni dopiero po fakcie, albo zauważeni – po czym całkowicie zignorowani! Wtedy mamy taką scenerię, o jaką nam chodzi! Najgorzej, jak ktoś się zorientuje w trakcie, po czym zrobi minę mówiącą „ojej, ten to chyba robi tu zdjęcie!”. Nie ważne, czy weźmie to do siebie, taka mina zepsuje każdą, nawet najlepiej skomponowaną scenę.
Jak tu machnąć zdjęcie i pozostać jako fotograf niezauważonym? Pomijając sztuczki używane przez zawodowych „łowców głów”, jest kilka metod, by komfortowo cyknąć zdjęcie wybranej osobie, zachowując naturalną atmosferę i nie narażając się przy tym ani na cierpkie słowo, ani na dyskomfort bycia zdemaskowanym i obdzielonym epitetem podglądacza. Wszystkie poniższe sugestie przećwiczyłem w praktyce i mówię – to działa!
Można by podać jeszcze kilka pomysłów, ale z grubsza zasada jest prosta. Trzeba wyglądać jak ktoś, kto nie czai się z robieniem zdjęcia, ale robi je komuś lub czemuś innemu! W niektórych okolicznościach bardzo pomaga, gdy mamy słońce za plecami. Chodzi o to, by nie wzbudzić niezdrowej sensacji, by nie zafundować komuś nieprzyjemnego wrażenia, że stał się obiektem polowania. Chodzi o to, by ktoś, kto nas zauważy, całkowicie nas zignorował.
Pora teraz na kilka rad, czego nie należy robić:
Generalnie, nigdy nie należy się zachowywać tak, jakby się zrobiło coś złego i miało coś na sumieniu. W żadnym wypadku nie uciekaj, jakby cię kto gonił! Nie ma sensu, przecież nie ukradłeś torebki jakiejś starszej pani! Jesteś po prostu ciekawym świata fotografem, którego może interesować nawet zwykły osiedlowy śmietnik, albo opuszczony kiosk, w którym kiedyś sprzedawano hamburgery.
Te metody, które opisałem, mają bardziej na celu poprawienie samopoczucia nam, nieśmiałym fotografom amatorom, niż zapewnienie doskonałego kamuflażu. Z czasem bardzo łatwo zauważyć, że ludzie nie są tak bardzo przewrażliwieni, żeby w każdym jegomościu z aparatem w garści widzieć paparazzich odpowiedzialnych za śmierć Lady Diany! Artystom zawsze wiele się wybacza, za to szpiegom – nigdy! Nie udawaj więc nigdy szpiega, którym przecież nie jesteś, tylko wal śmiało w blasku słońca, jak na artystę przystało. Trzeba bowiem przyznać, że im śmielej i otwarciej podchodzimy do robienia zdjęcia, tym lepiej nam ono wychodzi – mniej energii tracimy na kamuflaż, a więcej jej zostaje na przyłożenie się do właściwego dzieła.
Na zakończenie ciekawostka. Jest jeszcze jedno miejsce, a raczej okoliczność, gdzie można robić zdjęcia praktycznie do woli, kiedy to mamy bardzo małą szansę, że ktoś zareaguje cierpko, czy też że się w ogóle zorientuje, co jest grane. Jest to okoliczność zaskakująca, bo na pierwszy rzut oka powinno być wprost przeciwnie. Rzecz jasna, nawet tu trzeba zachować podstawowe środki ostrożności (tudzież przyzwoitości) – jednak zdumiewa to, jak łatwo jest w tej okoliczności zaszaleć wśród nieznajomych ludzi, wybrać sobie dowolny cel, po czym upolować! I na dodatek nikomu nie zmącić świętego spokoju! O czym mówię? Nie powiem! Wpadnijcie na to sami... Z pewnymi rzeczami jest najlepiej wtedy, kiedy się o nich wprost nie powie.
Powodzenia!
|