Profesjonalista radzi amatorom ... czyli kogo słuchać?

Fotografia to nie tylko pstrykanie na lewo i prawo. To również rozmowa - dzielenie się doświadczeniem i wrażeniami. Dyskusje o kruczkach i sztuczkach bywają tak samo ciekawe, jak frustrujące są późniejsze próby ich wprowadzenia w życie. Ale czasem trafia się nam – amatorom – rozmowa z profesjonalistą!

Uważam, że amatorzy - szczególnie w kwestii sprzętu - powinni jak ognia unikać radzenia się zawodowców! Rozmawiać, słuchać jak mówią mądrzejsi od ciebie - a i owszem, ale nie radzić się! To są dwa zupełnie różne światy! Zapewne popukacie się w głowę i postawicie rzeczowe pytanie – to kogo należy pytać, skoro nie zawodowca? Któż lepiej zna się na fotografii?

Odpowiem przewrotnie. Istotnie, zawodowiec najlepiej zna się na fotografii, ale na SWOJEJ fotografii. Na swojej dziedzinie, na której skoncentrował swoje zawodowstwo. (Mała dygresja - mianem "zawodowca" określam również bardzo zaawansowanego amatora, który osiągnął zawodowy poziom, czy też nawet wybił się ponad wszelkie poziomy). Na przykład zajmuje się fotografią mody. Usłyszysz od niego, że ani rusz bez wielkoformatowej Mamiyi, zestawu soft-boxów, blend, armii bezprzewodowo wyzwalanych lamp błyskowych, kompletu obiektywów stałoogniskowych (na hasło „zoom” zawodowcy zwykle reagują atakiem astmy), no i oczywiście wszystko w studiu o powierzchni 150 m kw. Tak, oni się znają na technikach, sprzęcie, kruczkach i sztuczkach, oni robią cudowne fotografie, ale też koszt ich pracy to czasem kilka tysięcy dolarów za sesję.

A czy bez tego można robić piękne zdjęcia? Jasne, że można! Będzie potrzebny pewien kompromis, ale to nie znaczy że nie masz powodów by cieszyć się swoją sztuką. Czy koniecznie Twoje fotografie mają trafiać na okładki Vogue?

O koniecznym kompromisie przekonałem się oglądając w Internecie zdjęcia pewnego skądinąd znanego fotografika. Zawodowego fotografika. Uderzało mnie to, że są one tak niesamowicie wyraziste, krystalicznie czyste, nieziemsko realistyczne! Każdy szczególik – żyleta! Poza tym cienie rzucane np. na szyję nie miały charakterystycznej mory (której powstawanie jest dla mnie istotną wadą fotografii cyfrowej). Zastanawiałem się, jak on też robi te zdjęcia, że mu tak wychodzą. Ściągnąłem jedno zdjęcie i obejrzałem sobie zawartość sekcji EXIF. No tak, cyfrowa przystawka do aparatu Hasselblad, 39 megapikseli, i tak dalej i tak bliżej. Teraz brak mory mnie nie zdziwił. Kompleksy też zniknęły. Nie kupię jednak zestawu Hasselblad + przystawka cyfrowa za równowartość niezłego samochodu, tylko po to by uniknąć mory ...

Należy również pamiętać, że zawodowcy wiedzą więcej i mają większe doświadczenie. To niby banalne stwierdzenie, ale rodzi pewne konsekwencje. Co taka kombinacja oznacza w praktyce? Oni wiedzą mnóstwo tych rzeczy, których ty nie tylko nie chcesz wiedzieć, ale i które Tobie nie są w ogóle potrzebne do szczęścia. Nie wierzysz? Sprawdź dla przykładu hasło „bokeh”. Potem wyobraź sobie, że będziesz dobierał obiektyw właśnie według tego efektu...

Poza tym wiedza i doświadczenie zawodowca są często zupełnie nieprzydatne dla amatora. Zawodowcy np. zwykle sami ustawiają parametry ekspozycji zdjęcia, wyłączając wszelką automatykę. Dlaczego? Bo oni WIEDZĄ bardzo dobrze, jak je ustawić dla osiągnięcia zamierzonego efektu. Co więcej – wiedzą, jaki efekt chcą osiągnąć. I ten efekt będzie polegał na czymś więcej niż na „ładnym zdjęciu”. Ale zawodowcy będą ci radzić tak, jakbyś był na ich poziomie – wyłącz ten automat! Wyłącz autofocus! To wszystko badziewie i dziadostwo! Fotografia cyfrowa? Jeszcze za sto lat nie przegoni analogowego slajdu! No, ale spróbuj się zastosować do tych rad... Poznasz co to znaczy, stać nad aparatem i ustawiać bez końca parametry, tylko po to by w pewnej chwili zaszło słońce i urocza atmosfera prysła jak bańka mydlana – a zdjęcia jak nie było, tak nie ma. Zmarnuj kilkaset złotych na wywoływanie analogowych slajdów i uświadom sobie, że właśnie wyrzuciłeś w błoto majątek, do którego troszkę byś dołozył i miał cyfrową lustrzankę... Wyłącz autofocus – a wtedy przekonasz się, jak irytujące bywa odkrycie, że zdjęcie mimo Twoich najlepszych starań wyszło nieostre! Zawodowiec prychnie z pogardą i powie, że żaden autofocus nie zrobi mądrze zdjęcia przez kratę. Dobra, ale jak często robisz zdjęcia przez kratę?

Inny przykład. Pytasz zawodowca, na jakim filmie robić zdjęcia. Odpowie Ci, że najlepsze są slajdy, a już w szczególności Fuji Velvia. Tys prowda, jak mawiają górale. Więc kupisz co trzeba, zapakujesz w aparat, wydasz majątek i stwierdzisz, że nie tylko nie zrobiłeś ładnego zdjęcia, ale na dodatek nie bardzo masz na czym ich oglądać (kto ma jeszcze projektor do slajdów?). Zdjęcia będą ruszone (bo Velvia ma ISO 50), a ty chciałeś ściągnąć obiektywem 300 mm tego przepięknego dzięcioła, tyle że było ciemnawo i migawka strzelała na 1/100s... trochę wolno jak na 300 mm ogniskowej... Poza tym koszty porządnego wywoływania slajdu są też niebagatelne. No i można by jeszcze mnożyć podobne historie.

Kolejna przykra prawda. Zawodowców zwykle nudzą pytania amatorów. Sprzęt, dostępny dla amatora, leży często kompletnie poza sferą zainteresowań fachowca! Będziesz pieścił pełen zachwytu swoją pierwszą cyfrówkę, na przykład lustrzankę na którą wziąłeś dwuletni kredyt, a on zapewne nigdy nie miał jej w ręku i zapewne w ogóle nie chciałby wziąć do ręki! Nie mówiąc już o kompaktach... Nic dziwnego, mając coś lepszego, nie będzie tracił czasu na zajmowanie się czymś, co w jego oczach jest tylko zabawką. Mogę się mylić w tym porównaniu, ale nie wiem czy jest sens pytać Małysza o technikę jazdy na drewnianych nartach...

Nie ma szans, żeby od razu z początkującego amatora zrobić fachowca. Pozwól swoim umiejętnościom rosnąć powoli i skutecznie. Sam się przekonuj, jaki styl fotografowania ci odpowiada, czy pokochasz makrofotografię, czy reportaż, czy portret, czy pejzaż, czy architekturę... czy może wszystko na raz! A każda z tych dziedzin wymaga innego podejścia, innej techniki. Trzeba przede wszystkim przepstrykać swoje i dowiedzieć się samemu czegoś o sobie, zanim zacznie się słuchać zawodowców. Na amatorskim i początkującym etapie radzę stanowczo – w ogóle nie zaczynaj rozmowy z zawodowcem! Oszczędzisz sobie frustracji, dezorientacji i rozczarowania. Zawodowca poradź się dopiero wtedy, jak poczujesz, że wyczerpałeś już swoje możliwości i że więcej samemu nie wymyślisz. Pamiętaj, żeby wtedy mieć konkretne pytanie! Zawodowcom nie zadaje się ogólnikowych pytań, one ich nużą i skłaniają do udzielania odpowiedzi kierujących Cię wprost do wariatkowa. Zaczynając przygodę z fotografią masz jeszcze prawo nie wiedzieć, o co pytać. Zawodowca pytaj wtedy, kiedy naprawdę wiesz, co chcesz wiedzieć. Nie pytaj o sprzęt! Pytaj o zdjęcia. Pokaż mu swoje dokonania i spytaj, co ulepszyć i jak. Pytaj o kompozycję kadru. Bo to na kompozycji kadru polega sztuka, a nie na wyborze obiektywu! Dopiero jak będziesz wiedział, jak skomponować kadr, zauważysz też, jaki obiektyw najlepiej Ci w tym pomoże.

Zapewne od zawodowca bardzo często dowiesz się, że na Twoim ukochanym zdjęciu uważanym przez Ciebie za szczytowe osiągnięcie minionej dekady – wszystko jest źle! Że jest ono banalne i kiczowate. To może być prawda – jednak nic nie stoi na przeszkodzie, byś to zdjęcie nadal trzymał w albumie na honorowym miejscu! Powtarzam – pozwól rosnąć swoim umiejętnościom. Zachowując jednocześnie osobistą satysfakcję z własnych dokonań.

Oczywiście, nie chcę nikogo zniechęcać do zgłębiania technicznej wiedzy z czystej ciekawości. Jest jednak różnica pomiędzy dzieleniem się wiedzą, a udzielaniem rad. Przykład? Pytam pewnego gościa, co sądzi o takim a takim obiektywie ... Co usłyszałem?

— Człowieku, toż to seria G, „gie” jak „...ówno” (tak jakby to stwierdzenie coś wnosiło), zapomnij o nim, on nie ma pierścienia przysłony (zupełnie jakbym sam tego nie zauważył), jest cały z plastiku (tak jakby miało mi to przeszkadzać), ja ci powiem czym się zainteresować...

Potem ów fachowiec zarekomendował mi – znakomity skądinąd obiektyw – w cenie nieco ponad 2500 zł. Udzielił rady? A i owszem. Podzielił się wiedzą? W żadnym wypadku...

Zapytałem innego fachowca o inny obiektyw. Ten z kolei podzielił się wiedzą, a już rady udzieliłem sobie sam. Wspomniał, że model o który pytam, jest ciekawy, ale muszę się liczyć ze znaczną dystorsją przy krótkiej ogniskowej. Poza tym przy „długim końcu” szczegóły fotografowanego obiektu tracą nieco na wyrazistości. Wskazał, że do tego modelu będę potrzebował filtrów o średnicy 72 mm, co wpłynie na stan mojej kieszeni – a potem zasugerował nowszy model, takie samo światło i ten sam zoom, ale o lepszej konstrukcji, mniejszej dystorsji, mniejszej średnicy filtra i nieznacznej różnicy w cenie. Zachęcił jednocześnie, bym trzasnął sobie kilka zdjęć na próbę jednym i drugim szkłem – po czym porównał. W końcu najważniejsze jest to, jaka cecha tego sprzętu mi się przyda, a jaka wada nie będzie przeszkadzać... a to są wrażenia indywidualne!

Na koniec warto jeszcze dodać, że zawodowiec zawodowcowi nierówny. Są zawodowcy artyści, żyjący ze sztuki i tworzący dla sztuki. Tacy zwykle mogą opowiedzieć wiele ciekawych historii o fotografii. Są też zawodowcy pstrykający na weselach i studniówkach, których nic nie obchodzi poza znalezieniem klienta na kolejny weekend. Zwykle nie lubią nawet rozmawiać o swoim zajęciu, bo mają go zawodowo dosyć. Są też zawodowi reporterzy – dla nich ważniejsza jest raczej ciekawa akcja na fotografii, niż sama fotografia. Jasny obiektyw i szybki spust – to zasadnicze narzędzie pracy. No i twarde łokcie do rozpychania się w tłumie oczekującym na prezydenta. Widzisz się gdzieś w tej wyliczance jako amator?

Kogo pytać? Ken Rockwell radzi, żeby najpierw obejrzeć czyjeś zdjęcia, a potem dopiero ciągnąć za język. Święta prawda, ale warta uzupełnienia. Pytaj kogoś, kto robi ładne zdjęcia w tej dziedzinie, która pasuje i tobie, a jednocześnie posługuje się podobnym co ty sprzętem. Niewiele skorzystasz z rad Rockefellera fotografii używającego Hasselblada za 120 000 zł. Chyba że sam jesteś Rockefellerem...

Po drugie, nieocenionym źródłem wsparcia są serwisy takie jak onephoto.net – raczej unikaj grup dyskusyjnych. Na takich forach zwykle początkujący amatorzy są deptani przez jakichś pseudo-fachowców, obrzucani błotem za używanie „nie tego sprzętu co trzeba”, wciska się kit dla czystej satysfakcji wyżycia się na kimś i zrobienia niewinnej ofierze wody z mózgu. Oglądaj galerie! Takie jak onephoto.net – zobaczysz tam konkretne prace, a jak zamieścisz coś swojego, zapewne usłyszysz konkretne rady, np. jak lepiej skomponować kadr, jaki błąd popełniłeś i co możesz zmienić na lepsze. Jeżeli wchodzisz na grupę dyskusyjną, nie zadawaj pytań w stylu: „co sądzicie o sprzęcie x?” – zostaniesz zasypany stekiem bzdur które wpędzą cię w psychozę, jeżeli potraktujesz je poważnie. Jeżeli pytasz na forum, pytaj o konkrety. Staraj się też poszukać wiedzy samodzielnie, bo pytając o coś, na co łatwo znaleźć odpowiedź wpisując co trzeba w wyszukiwarkę Google – narażasz się na zmasowany atak forumowych sadystów, lub na totalną ignorancję.

O czymś zapomniałem? Może też w czymś nie mam racji. Chętnie poznam Twoje zdanie.